poniedziałek, 28 marca 2016

Życie. Powieść graficzna


Nie jestem wielką miłośniczką komiksów. Czasami jednak coś przeczytam. Dotyczy to także japońskich manga. Dzięki K. i dzięki przerwie świątecznej znalazłam chwilę (dłuższą), żeby przeczytać autobiograficzną opowieść obrazkową autorstwa Yoshihiro Tatsumi.
Życie. Powieść graficzna zaskoczyła mnie na pierwszy rzut oka swoją objętością. To ponad 800 stron, na których poznajemy historię chłopaka zafascynowanego rysowaniem mang i stawiającego pierwsze kroki w komiksowym biznesie. Nie tylko jesteśmy świadkiem jego zawodowego rozwoju, ale zaglądamy również za kulisy znanych wydawnictw i poznajemy takie sławy jak Osamu Tezuka.


Poza formą graficzną bardzo spodobało mi się ujęcie całego tematu. Życie głównego bohatera ściśle splata się z historią i kulturową ścieżką całego kraju. Ten kontekst cały czas nam towarzyszy, a dzięki temu poznajemy nie tylko lepiej Japonię i to co przeszła, ale również historię samej mangi, jako jednego z symboli japońskiej kultury popularnej.



Dla zaciekawionych tematem polecam także ten artykuł. I oczywiście samo Życie. Powieść graficzna.

wtorek, 15 marca 2016

Zielone warsztaty z Zieloną Wroną


W ostatnią sobotę miałam okazję wziąć udział w warsztatach kompozycji w szkle oraz kompozycji japońskich kokedama zorganizowanych przez Sylwię, czyli Zieloną Wronę. Było to dla mnie małe wyzwanie, ponieważ ja i rośliny nieprzesadnie przepadamy za sobą. :) Okazało się jednak, że nie taki kwiatek straszny. A z pomocą Sylwii, która służyła radą i udzieliła wielu cennych informacji, udało się stworzyć kilka małych zielonych dziełek.


Na podstawowy warsztat składa się folia, łopatka do ziemi, rękawiczki, nożyczki oraz duża łyżka stołowa - nieoceniony rekwizyt. Do naszej dyspozycji były dwa rodzaje ziemi, trzy rodzaje kamieni (biały - grys biały bianco carrara, grys różowy i szary - grys granitowy) oraz roślinki (kaktusy, kalanchoe, drzewko szczęścia, bluszcz oraz cudownie pachnicy mech prosto z lasu i pozyskany legalnymi drogami). Szkło zostało przyniesione z domu. :)


Do swojej kompozycji w szkle wybrałam dwa kaktusy oraz kalanchoe. Idealnie te sukulenty wpasowały się w mój szklany koszyczek. Pierwszy etap to wybranie kamieni na dno naczynia. Następnie należy oczyścić mech z igieł, trawy etc. i wyłożyć nim naczynie. Kolejna warstwa to ziemia - roślinki należy obsypać dokładnie. A na koniec druga warstwa kamieni i gotowe.


Przyszedł czas na drugi punkt programu. :) Kokedama (苔玉) dosłownie oznacza "kulę mchu" i jest to bardzo prawdziwe. W skrócie rzecz ujmując to specjalnie formowana kula ziemi, do której wsadzane są rośliny, a całość obłożona jest mchem. Czasami mówi się o tych kompozycjach, ze jest to biedniejsza forma bonsai. :) Kokedama może stać lub wisieć - w każdej wersji wygląda bardzo efektownie, a jeśli się o nią odpowiednio dba, potrafi wytrwać nawet kilka lat.


Kokedama to brudna robota. :)  W misce należy odmierzyć mniej więcej trzy łopatki ziemi, dodać do niej keramzyt, a następnie dolać wody i ugniatać, aby powstała plastyczna masa. Dopiero wtedy formujemy kulę mniej więcej wielkości dużej pomarańczy. Kolejny etap to test kuli - należy ją podrzucić i złapać. Jeśli kula przetrwa taką próbę, to znaczy, że jest dobrze i mocno uformowana.


A potem następuje ta trudna część. Kulę trzeba palcami przepołowić, a następnie wewnątrz umieścić korzenie bluszczu (lub innej rośliny, której chcemy użyć). Całą kompozycję obkładamy wcześniej oczyszczonym mchem. A następnie owijamy drucikiem, aby się nie rozpadła. Ostatnim etapem jest sznurek, którym obwiązujemy kompozycję. Tego samego sznurka możemy użyć, aby powiesić kokedamę - ja jednak miałam w założeniu, aby ją postawić, a nie wieszać.


                                Przed obwiązaniem                                                                  Po obwiązaniu

I tak oto po dwóch godzinach mogłam zabrać do domu te dwie cudowne zielone kompozycje. A na dokładkę jeszcze była doniczka z mchu dla kaktusika.




Warsztaty były świetną zabawą i lekcją, a tego typu kompozycje idealnie nadają się na prezent i to własnoręcznie wykonany. Już mam pomysł na kolejne miniaturowe ogrody w szkle.


A tak moje kompozycje prezentują się w domu. Postanowiłam zebrać je wszystkie, dołożyć mchu oraz otoczaków, a wszystko umieścić na bambusowej tacce. Mam nadzieję, że te kompozycje będą ze mną przez dłuuugi czas. :)



sobota, 12 marca 2016

Fukushima Tree.


W rocznicę, piątej już..., tragedii z Fukushimy Fundacja Nami zorganizowała ciekawe wydarzenie Fukushima Tree, na które składała się pantomimiczna etiuda oraz koncert fortepianowy. Przyczynkiem dla powstania przedstawienia była samotna sosna (cudowna, jak jest nazywana), która jako jedyna z kilkudziesięciu tysięcy drzew przetrwała tsunami. Jej widok dosłownie zapiera dech... Sosna jest otoczona opieką i wzbudza niemałe zainteresowanie stając się symbolem marcowej tragedii. A także wytrwałości i woli życia.



Etiuda to opowieść snuta na kanwie wspomnień piosenkarki jazzowej, która przywołuje obrazy z dawnych lat - świetności, życia na scenie oraz ukochanego, którego straciła. Te rozważania o przeszłości zostają brutalnie przerwane przez tsunami. Nasza bohaterka szczęśliwie uszła śmierci, ale to wydarzenie odebrało jej wolę życia. Dopiero duch przodków pozwala jej spojrzeć na wszystko inaczej i pokazuje jej drogę - drogę tradycji, dzięki której bohaterka wychodzi z odrętwienia i zaczyna żyć na nowo.






Pantomima nie jest mi zbyt dobrze znana, dlatego z ciekawością obserwowałam aktorów na scenie: Katarzynę Śnieżkę Sobiszewską oraz Yumi Sato z Fundacji Pantomima. Podobała mi się oszczędna scenografia i stroje. Muzyka Ko-Ta Ishohary dobrze komponowała się z przedstawianą historią. W drugiej części Fukushima Tree mieliśmy okazję wysłuchać kilku utworów z najnowszej płyty muzyka pod tytułem Meikyo-shisui



Na koniec wszyscy odśpiewaliśmy tradycyjny japoński utwór Sakura, sakura, który również stał się symbolem tragedii z marca 2011 roku.






Był to refleksyjny wieczór, podczas którego słuchając i oglądając chyba każdy z nas wracał pamięcią do tamtej katastrofy, do ludzi dotkniętych tą tragedią, których można podziwiać za to, jak poradzili i nadal sobie radzą z tak traumatycznym wydarzeniem... 

(Zdjęcia by Aleksandra Twardowska. Dziękuję!!!)